________________________
Alice uchyliła ospale powieki wybudzając się z krótkotrwałego snu, zaś błogiego i regenerującego. Przetarła z niechęcią całą powierzchnię twarzy, mrużąc przy tym nieco oczy, bowiem raziły ją promienie wczesnego, letniego słońca. Dziewczyna chwyciła za szczotkę do włosów i przeczesała je dokładnie tak, że każde pasmo długich pukli mieniło się świeżością, po czym rozejrzała się po owym pomieszczeniu ze znakiem zapytania. Znajdowała się w pokoju, który wypożyczyła jej Pani Hudson kilka dni wcześniej, w dzień tragicznej śmierci Irene Baskerville. Ponadto, w głowie Alice pojawił się mętlik, kiedy to spojrzała się na swój ubiór. Nie była to pidżama, którą włożyła przed snem, zaś była to czarna suknia aż do samych kostek z ogromną, jedwabną kokardą na środku. Zastanawiając się uporczywie nad ową zagadką, Alice chwyciła za kubek z zieloną herbatą i upiła jej łyk. W pewnym momencie o mało co nie zachłysnęła się tymże napojem, przypominając sobie przeszłość.
- Przecież otrzymałam ten tajemniczy list. - pomyślała. - Udałam się z tym do tego detektywa, on zaczął coś robić... Ja zasnęłam na kanapie i teraz ... jestem tu?
Alice przetarła oczy ze zdziwienia, po czym popatrzyła z uwagą na złoty zegarek, który znajdował się na jej lewym nadgarstku. 7:05. Do tamtego Holmesa przyszła po 3:00.
- Nie, nie... Zamorduję człowieka, jak nic! - szepnęła do siebie i opuściła owy pokój udając się po schodach na górę.
Zapukała trzykrotnie w dębowe, ciemne drzwi, a że odpowiedziało jej jedynie milczenie, westchnęła i weszła do środka. Gabinet detektywa doradczego był dosyć spory i przytulny, jednakże panował w nim wielki nieład. W kuchni znajdowało się wiele zlewek, próbówek czy szalek, a także butelek pełnych kwasów i innych roztworów. Obok kuchni znajdował się duży pokój, gdzie stały dwa fotele, jeden czarny - obok okna, drugi zaś na przeciw niego - brązowy, niedaleko jadalni. Blisko siedzeń było drewniane biurko, kanapa oraz przedziwna ściana, która do połowy była rozstrzelana. Rozstrzelana? Pytanie - przez kogo?
Alice nie wiedząc co uczynić zasiadła na czarnym fotelu, opierając swe kolana o podbródek. Oczekując w ciszy i spokoju na to, aż detektyw wróci, dziewczyna przymknęła nieco powieki.
Po niespełna dziesięciu minutach usłyszała czyjeś kroki, acz nie jednej osoby, zaś dwóch. Jedna osoba rozmawiała z drugą. Pierwszym mężczyzną niewątpliwie był Sherlock, zaś głosu drugiego człowieka Alice nie potrafiła poznać. Drzwi otworzyły się, a Holmes wszedł majestatycznym krokiem do środka pomieszczenia oczywiście w ukochanym, czarnym płaszczu. Spoglądając kątem oka na Alice, zdjął szalik i odłożył go na biurko. Najwidoczniej wcale nie odczuwał zdziwienia z powodu jej wizyty. Za detektywem doradczym wszedł mężczyzna o krótkich, jasnych włosach, mniej więcej trzydziesto - kilkulatek. Ubrany był w szary, prosty sweter oraz długie, jasne spodnie. Ujrzawszy dziewczynę siedzącą bez słowa na fotelu pobladł, a następnie popatrzył to na Holmesa, to na nastolatkę, i tak na przemian. Sherlock zauważywszy to szepnął do niego podirytowany 'Lepiej nic nie mów', po czym stanął nad Alice i zapytał.
- W czym problem?
- Co wiadomo w mojej sprawie? - zapytała dziewczyna uważnie wpatrując się w detektywa.
- Sherlocku, kim ona jest? - zapytał zniecierpliwiony drugi mężczyzna, znajdujący się w pomieszczeniu.
- Ach. John, to Alice Baskerville. - powiedział z obojętnością Holmes. - Alice, to John Watson, mój przyjaciel i asystent. Powiadam Ci, iż możesz przy nim wszystko mówić, gdyż jest mi zupełnie lojalny... - Sherlock zasiadł na fotelu na przeciw dziewczyny. - ... z resztą, John i tak niezbyt wiele rozumie. - powiedział pod nosem.
Watson najwidoczniej udał, iż nie usłyszał tego co powiedział Holmes. Zaczerpnął jedynie głęboki zapas powietrza, spoglądając natarczywie w martwy punkt, jakby chciał uspokoić wszelkie panujące nim emocje.
- Może wyjdę. Na spacer. - powiedział i podszedł do drzwi.
- Pozdrów Sarę. - powiedział Sherlock nie drgnąwszy nawet o milimetr.
John popatrzył na niego jakby chciał już coś powiedzieć, jednakże najwidoczniej ugryzł się w język. Opuścił bez słowa Baker Street. Miał dosyć słuchania Pana Puenty.
***
- Zawsze ubierasz się w ten ciemny płaszcz? - zapytała Alice.
- Zazwyczaj. Mam ich wiele. - odrzekł Sherlock.
- Pytanie po co.
- Tak po prostu.
- Acha... - szepnęła Alice, po czym wstała w czarnego fotela rozprostowując wszystkie kości. Stanęła nad detektywem i powtórzyła pytanie. - Co wiadomo w mojej sprawie?
- Nie wiele. Odwiedziłem kostnicę w nocy, kiedy spałaś. O dziwo przyczyną śmierci Twojej matki wcale nie był postrzał. Ale oczywiście Scotland Yard patrzy, a nie obserwuje. Przyczyną śmierci było otrucie... Nie jestem w stanie powiedzieć jaką substancją. Nie potrafiłem jej wykryć. - powiedział.
Alice słuchała z uwagą mężczyzny, a przypominając sobie swoją matkę, nogi jej ugięły się jakby miały za chwilę odmówić jej posłuszeństwa. Zaczerpnęła głęboki oddech do swych płuc i spojrzała śmiało do przodu, powtarzając sobie w głowie, iż trzeba być w życiu silnym. Po chwili popatrzywszy na czarną suknię, w którą była ubrana, zaśmiała się cicho rozbawiona.
- Co? - zapytał zdezorientowany Holmes.
- Wiesz co? Ja Panie drogi, nie noszę czarnych ubrań. Następnym razem wybierz coś pogodniejszego. - powiedziała nadal się śmiejąc. Podeszła do drzwi i popatrzyła na detektywa.
Holmes wlepił swe źrenice tuż w dziewczynę, obserwując ją bez słowa. Zdziwił się, iż ta bez najmniejszego kłopotu odgadła tą 'zagadkę', którą jej zostawił. Może ta nastolatka była dosyć niegłupia?
Tą sielankową ciszę przerwał wybuch, który nastąpił na całej ulicy Baker Street. Alice, tak jak i Sherlock opadli nieprzytomni na drewniane podłoże.
świetne :)
OdpowiedzUsuńPS. czekam na więcej
UsuńWow,super! Zaczęłaś już pisać kolejny rozdział?:D
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem coraz lepiej. ♥️♥️ Czekam niecierpliwie na kolejny.
OdpowiedzUsuńKochana moja!
OdpowiedzUsuńOgólnie piszesz wspaniale, ale musisz uważać na małe błędy, które plączą się w każdym świetnie napisanym przez ciebie rozdziale. Mówię tu o "kiedy to spojrzała `się swój ubiór`". Chyba wiesz co mam na myśli.. I pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć, a ja z chęcią pomogę ci w każdej sprawie ;3
Dobra dosyć lamentu i słodzenia, bo jeszcze mi się tam rozkleisz, że ci takie miłe rzeczy napisałam.
Pisz tak dalej
Twoja Alice^^
OMG! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Tak wciągnęły mnie te opowiadania... Już wyczekuje co zdarzy sie w kolejnym rozdziale. Robisz świetną robotę i jestem pełna podziwu że masz dobry dobór słów .
OdpowiedzUsuńAAA cudo,ja chcę kolejny !! <3
OdpowiedzUsuń